piątek, 20 listopada 2009

Barbórka za pasem

W dniach 16 – 18 listopada 2009 odbyły się na Śląsku Targi Funduszy Europejskich. Targi zostały otwarte 16 listopada w Gmachu Sejmu Śląskiego w Katowicach przez Marszałka Województwa Śląskiego – Bogusława Śmigielskiego, Minister Rozwoju Regionalnego – Elżbietę Bieńkowską i Wiceministra Rolnictwa – Artura Ławniczaka.
Impreza, która miała za zadanie zaprezentować siłę i sprawność Śląska w zakresie pozyskiwania funduszy obnażyła jego słabości ekonomiczne i organizacyjne. I nie chodzi tu wcale o fakt, że w czasie otwarcia konferencji i przemówienia m. in. Elżbiety Bieńkowskiej skutecznie wszystko zagłuszał dźwięk wiertarki. Także nie o fakt, że później nastąpiło spięcie, które o mało nie wypłoszyło całego audytorium z sali, a marszałek Śmigielski musiał ratować sytuację wyrywając mikrofon.
Ale do rzeczy. Nie od dzisiaj wiadomo, że pokłady węgla kamiennego na Śląsku nie są niewyczerpalne. I chcąc nie chcąc, niezależnie od wielkich tradycji regionu w dziedzinie wydobycia węgla i trudu górników tam na dole Śląsk musi się przekwalifikować. Musi dlatego, że jeśli tego nie zrobimy jak najszybciej, wraz z biegiem lat coraz trudniej będzie zmienić ekonomiczny profil regionu i kiedy węgla zabraknie lub jego wydobycie będzie tak kosztowne, że nieopłacalne bezrobocie na Śląsku sięgnie znowu 30 jeśli nie więcej procent. Potencjał ekonomiczny Śląska w zakresie przemysłu wydobywczego został zmarnowany w czasie PRL, kiedy całe zyski wypracowane przez wydobycie były transferowane do Warszawy. Tego nie da się cofnąć. Obecnie cały świat przechodzi na coraz wydajniejsze źródła energii – elektrownie atomowe lub odnawialne źródła energii. Świadczy o tym system koncesji Unii Europejskiej na emisję CO2. Polski system energetyczny opiera się na węglu, co nie znaczy, że musimy przy nim trwać. Żeby zniwelować efekt dużej emisji i zanieczyszczenia atmosfery CO2 Jerzy Buzek, będąc jeszcze eurodeputowanym, wyjątkowo silnie popierał projekt CCS (Carbon Capture and Storage). W największym uproszczeniu projekt zakłada wyłapywanie i magazynowanie CO2 w skałach pod ziemią.
„Atmosfera dla węgla” nie jest korzystna. Nawet biorąc pod uwagę kwestie czysto ekonomiczne takie jak podaż i popyt, Śląsk nadal wychodzi na minus. Wydobycie jest coraz bardziej kosztowne, a Polska w kwestii wynagrodzeń prędzej czy później będzie musiała dołączyć do poziomu Starej Unii Europejskiej. Wynagrodzenia w krajach położonych na wschód od Bugu są na tak dramatycznie niskim poziomie, że jakiekolwiek źródło energii czy to węgiel czy gaz wydobyte w Rosji, Chinach itd. będą kosztowo bić na głowę produkt polski. Nie wspominając o fakcie, że wraz z rozwojem ekonomicznym kraju odchodzi się od podstawowych gałęzi gospodarki, takich jak przemysł wydobywczy na rzecz przetwórstwa.
Tymczasem zbliża się Barbórka. Marszalek Śmigielski w swoim inaugurującym targi przemówieniu stwierdził, że CCS to mrzonka, a on zrobi wszystko, by zapewnić górnikom godziwe wynagrodzenie i że Śląsk opierający się na węglu musi z tym węglem zostać. Chwilę później wicewojewoda Adam Matusiewicz stwierdził, że kopalnie ubiegają się już o koncesje na wydobycie na poziomach, które prawie graniczą z jądrem ziemi. To jest tak zwany polski ład polityczny i uzgodnienie stanowisk. Wiadomo, że górnicy najlepiej palą gumy i nie chodzi tu wcale o zawody w branży motoryzacyjnej. Barbórka jest blisko, marszałek Śmigielski chce pozostać na stanowisku, a może nawet zrobić większą karierę, a kiedy ze śląskimi kopalniami będzie się działo to samo co obecnie ze stoczniami, marszałek będzie już na emeryturze. Największą bolączką polskiej polityki są ludzie. Ludzie, którzy obecnie zajmują wysokie stanowiska w państwie traktują to jako przepustkę do pieniędzy. Stąd dominuje myślenie krótko – a nie długoterminowe. Najwięcej zarobimy najdłużej pozostając na stołku. Ludzie dzisiaj dwudziesto czy trzydziestoletni kiedyś to będą musieli spłacić, tak jak inwestycje Gierka w latach siedemdziesiątych, które de facto ja i wielu z Państwa sfinansowało spłacając wiele lat później kredyty zaciągnięte przez tego, który otworzył PRL na zachód.
Polski system polityczny kuleje nie tylko w regionie. Chełpimy się dodatnim wzrostem gospodarczym nie wykorzystując tego w żaden rozsądny sposób. Zamiast zastanawiać się nad ekonomią kraju, naczelnymi tematami podejmowanymi przez rząd są: afera hazardowa, afera stoczniowa, okazjonalnie grypa AH1N1. Co z tego, że obecnie mamy najwyższy wzrost PKB w Europie skoro umocniona gospodarka Niemiec czy Francji nabierając rozpędu za kilka lat przegoni nas wielokrotnie. Z obietnic rządu w zakresie ekonomii nie została spełniona ani jedna. I nie ma tu co opowiadać o uproszczeniu przepisów czy edukacji urzędników tak jak Pan Premier Tusk dzisiaj na konferencji rządu. Wystarczy przepisy przeanalizować, a potem wybrać się do jakiegokolwiek urzędu.
Kiedy podczas tych samych Targów prof. Marek Szczepański opowiadał o podstawowym założeniu przedsiębiorczości – zaufaniu międzyludzkim, czyli tym co decyduje o handlu, kredytach, otoczeniu biznesu i stwierdził, że poziom zaufania społecznego w Polsce jest jednym z najniższych w Europie (z krajów rozwiniętych wyprzedzamy tylko Włochy), marszałek Śmigielski i wicewojewoda Matusiewicz świecili błagalnie oczami, by nie być tylko wywołanymi do odpowiedzi co zrobili, by ten stan rzeczy poprawić tu, na Śląsku. Innych odpowiedzi niż propagandowe slogany o górnikach nie było.
W wyborach parlamentarnych głosowałem na Platformę Obywatelską. W Polsce obecnie nie ma alternatywy. Platforma jednak popełnia te same błędy, co partie przeszłości. To, że pozyskujemy środki europejskie z okresu programowania 2007 – 2013 i że Polska nie jest nadmiernie uzależniona od eksportu działa w czasach kryzysu na korzyść rządzących. Co jednak się stanie, kiedy kryzys się skończy? Czy nie powinniśmy zacząć krzyczeć?

piątek, 13 listopada 2009

Piątek


Jest piątek, piątek trzynastego. Dzień zastał Urząd Miasta w Erewaniu dokładnie w tym samym miejscu w którym stał wcześniej. Kreatywność pracowników urzędu była, co niezwykłe, mniej więcej na poziomie kreatywności Wydziału Promocji. Jest jednak nadzieja, ponieważ będą organizowane warsztaty dziennikarskie i podobno Wojciech Trawa się wybiera.
Urząd pracuje jak pracował. Pani Jowita Miszcz niezmiennie zajęta jest przekładaniem papierów. Wczoraj na jej drodze stanął problem technologiczny. Jowita Miszcz nie mogąc ruszyć kursorem, który zamienił się znienacka w klepsydrę na pulpicie komputera, zadała pytanie Adalbertowi Ożywczemu – Kierownikowi Referatu Spraw Wszelakich: „Czy możliwe jest, żeby myszka była skonfliktowana z komputerem?”. Odżywczy z miną nadepniętej na ogon wiewiórki odpowiedział, że nie o ile oczywiście Pani Jowita na komputerze nie siada.  Pani Jowita według swojego zeznania zapisała wczoraj także 5 plików o tej samej nazwie w tym samym folderze. Poza tym zawodowo Jowita Miszcz zagina czasoprzestrzeń, aplikowała też na posadę ekspedientki na Allegro, ale podobno ma zbyt wysokie kwalifikacje. 
W poniedziałek pracownicy referatu wybierają się na szkolenie do Gyumri. Rejestracja na szkolenie była komputerowa. Dyskietki z imionami i nazwiskami uczestników zostały wysłane do Gyumri już 3 tygodnie wcześniej. Problem w tym, że zaginęły numery rejestracji. Michał Jajek wykoncypował, że numery rejestracyjne na pewno będą na autobusie, którym pracownicy dojadą do Gyumri. Rozwiązało to wszelkie problemy. Autobus to dopiero co sprowadzony z Polski Ikarus. Przegubowy. Podróż do Gyumri będzie trwała około 7 godzin, czyli krócej niż z Siemianowic do Katowic autobusem linii 5, na której autobus wczesniej kursował.
Kreatywny Wydział Promocji przetłumaczył na angielski tekst broszury Erewańskiej Orkiestry Ludowej. W ramach przyjaźni polsko – ormiańskiej tłumaczenie sprawdzał Prezydent RP Lech Gą(o)siewski. Dominują więc sformułowania uroczyste – „thank You from the mountain”, „Dear funs” (drodzy fani),”different music”(różnorodna muzyka),”concerts meet enthusiastic reactions of funs” (koncerty spotykają się z entuzjastycznymi reakcjami fanów).

Notka od autora: opisane sytuacje i osoby są jak najbardziej prawdziwe. Armenia też. Według wykładni Wydziału Promocji UM Erewań od 13.XI.2009 r. angielski zwrot: „apple of my eye” interpretuje się jako:”jabłko mojego oka”.

poniedziałek, 2 listopada 2009