środa, 4 sierpnia 2010

Kółko i krzyżyk

Dzisiejszy tekst nie będzie o quasi urzędnikach, którzy od czasu do czasu bawią humorem. Na nasze nieszczęście bawić próbują nas także inni. Ostatnio w duchu inscenizacji grunwaldzkiej w Warszawie odbywa się odtworzenie Powstania Warszawskiego. Niedaleko biega Szyc z Lindą pod pachą i wszystko im jedno.
Przed Pałacem Prezydenckim gra się teraz w kółko i krzyżyk. Nie odzywają się w tej sprawie ani politycy ani kościół, a jeśli się odzywają, mówią że to polityka. Wszystko to doskonale wpisuje się w ramówkę TVN, jednak nie do końca w ramówkę zdrowego rozsądku. Kościół nie może się odezwać, by nie zniechęcić wiernych, którzy są głównym źródłem produktu kościelnego brutto. Ten osobliwy PKB nie jest opodatkowany, czego też nie można powiedzieć o dochodach innych i cenach. Platforma Obywatelska też nie może się odezwać, ponieważ nie wygra następnych wyborów, choć rzekomo wiedzą, co jest słuszne. Niestety wbrew pozorom nie jesteśmy zieloną wyspą na europejskim oceanie, dopiero niedawno ujawniono wysokość długu i deficytu publicznego (nie mylić – ta opcja zarezerwowana jest tylko dla polityków) i nie będziemy. Państwo ma i jedno i drugie, a żeby załatać dziury podwyższa podatki. Nie dba się o najpotrzebniejszą infrastrukturę, przede wszystkim uregulowanie gospodarki wodnej, żeby czwarta fala powodziowa nie zmyła czasem krzyża sprzed pałacu, bo wtedy nie będzie o co walczyć. Premier Tusk podobnie jak większość polityków w kraju nie ma pojęcia jak działają finanse publiczne. Z wykształcenia jest historykiem i dużo może powiedzieć o Grunwaldzie, choć niektórzy twierdzą że to Tannenberg.
Cała ta sytuacja opisana powyżej przypomina do złudzenia scenariusz Monthy Pythona. Na całe nieszczęście dzieje się naprawdę. Problemem jest to, że w Polsce polityka pojmowana jest jako nieustający kompromis. Politycy chcą być politykami, to ich zawód. Zbyt odważne wyrażanie swoich poglądów może ten stan rzeczy przerwać. Już od lat w wyborach prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych głosuje się „przeciw” a nie „za”. Gdyby nie Jarosław Kaczyński, Platforma Obywatelska musiałaby chyba naprawdę dotrzymać obietnic wyborczych. A tak nasz głos „przeciw” to głos za Platformą. Jest też także pewien myśliwy, który strzela gafy. W wyborach bliżej mi było do Janusza Korwin – Mikke, a głosowałem na Andrzeja Olechowskiego. W pierwszej turze. W drugiej musiałem już zagłosować „przeciw” i Bronisław Komorowski był już bogatszy o jeden głos ze Śląska. Polonia amerykańska, która jest żywym odbiciem wschodniej Polski głosowała na Jarosława Kaczyńskiego. Dzielenie ludzi na wierzących i nie wierzących, pedałów i katolików spowodowało, że lider Prawa i Sprawiedliwości wygrał Amerykę, nie odkrył. Polacy w Chicago mają dość tego, że ich prezydentem został czarny i w ramach zadośćuczynienia podali rękę szefowi partii prawej i sprawiedliwej.
Milton Friedman napisał w „Wolnym wyborze”, że zawsze można głosować nogami, zawsze jest alternatywa. Już dawno oddałbym paszport i poprosił o azyl polityczny w ambasadzie Gabonu. Niestety najbliższa ambasada Gabonu jest w Paryżu. Poza tym bez paszportu ciężko jest podróżować, a trzeba uciekać. Uciekać będziemy musieli jeżeli zaakceptujemy tą rzeczywistość z filmów Barei. Chyba, że wreszcie zagłosujemy przeciw kompromisom politycznym i budyniowej rzeczywistości. W kraju powszechnie jest potępiany Janusz Palikot, który jest jedynym politykiem, który mówi co myśli. Wkrótce napiszę pewnie bardziej techniczno – ekonomiczny wywód na temat dlaczego nas oszukują i jak to wszystko działa. Pisząc teraz, nie konstruując następnego nudnego artykułu ekonomicznego, mam nadzieję że kiedyś w jakichś wyborach Polacy zagłosują na fachowców, a nie kompromitujących się orędowników kompromisów. Że będziemy mieli wytyczoną ścieżkę rozwoju ekonomicznego, nie przez ministra z KRUS i odpowiedzialną za politykę społeczną Jolantę „Spierdalaj” Fedak. Ale ja już Polakiem się nie czuję, żyję tylko w ramach administracyjnych kraju o biało – czerwonej fladze.

1 komentarz: