niedziela, 27 stycznia 2013

Uratowani


W Polskim Radio trwa dyskusja o żydowskich grobach gdzieś daleko, Prezydent wypowiada się o Powstaniu Styczniowym...

Pamiętam inną historię. W Laurahutte Konstanty z Joergiem dyskutują nad rozłożoną mapą Europy. jeszcze niedawno wydawało im się, że nie wejdą, teraz wiedzą. Jest rok 1939. Konstanty jeszcze przed dziewiątym miesiącem w kalendarzu przewróci się na klatce schodowej. Joerg zdiagnozuje zawał. Taka była przyjaźń kolejarza z lekarzem. Zanim umarł zdążył jeszcze złapać córkę za rękę: „Ucz się polskiego dziecko, ucz się polskiego”. Nikt tu nie mówił „po polsku”. Przyszła wojna, zmiotła marzenia i uczucia, każdy żył jak żył. Niektórzy szli na wschód, potem biegli, wracali. A potem znowu na wschód. Nie wiadomo kto był kim. Wyzwoliciele z krainy nigdy nie zachodzącego słońca weszli, żeby uratować świat. Myli ciała w toaletach, jedli z nocników, a kobiety na przyjęcia ubierali w koszule nocne, pięknie wykańczane, które przywieźli jeszcze ze Lwowa. Damy ze Lwowa puścili na wycieczkę non inclusive do Breslau. Dziewczynka uczyła się polskiego nawet wtedy, kiedy wujek stracił zegarek. Wyzwoliciel spytał się: „s’kolko v’remya?” cyrylicą. Wujek zginął, zegarek też. Wielka Trójka kreśliła na wschodzie nowe mapy życia do Berlina. Budowała wielki mur.

Polski się przydał. Tu zawsze było tu, tylko kolor na mapie zbladł, żyło się zawsze tu, tylko mówiło się jakoś inaczej. Jedzenie na kartki, luksusy z Pewexu, polscy harcerze na obozach w NRD. Tu kopalnie, huty, radzieckie auto z przydziału. Towarzysz Gierek ze Śląska jak Warszawa z Berlina.

Historia bez bagnecików, historyków – kogucików, narodowych bohaterów na cokołach, betonowych ptaków. Wiem, że ja sam nie chcę dać oszukać się.

Oni odeszli, my jesteśmy tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz