wtorek, 26 stycznia 2010

Mrozy w Polsce (albo w Armenii)


W Armenii zima zaskoczyła drogowców. Najpierw bo nie przyszła, a potem jak przyszła, bo przyszła, a myśleli, że już jej nie będzie. Z tego względu zamiast 10 kóz piaskarek na drogach pojawiła się tylko jedna, resztę wysłano wcześniej do Kazachstanu z pocztą elektroniczną. Powołano więc szesnastoosobowy komitet ds. walki z żywiołem składający się z 11 osób. Komitetowi przewodniczył Prezydent Spajder. Zdecydowano, że jakiekolwiek  nagłe działania w obliczu zaskoczenia są bez sensu, należy więc dalej być zaskoczonym.
W Referacie Spraw Wszelakich niepokój i konsternację budziła nieobecność Pani Jowity, a była już 9.30 na zegarku Adalberta Ożywczego marki Pabieda. Wtem zadzwonił telefon bratek:

- Szefie, spóźnię się do pracy – jechałam ulicą i zabrakło mi benzyny. Czy jak doleję do baku wody, samochód dalej pojedzie?

Adalbert zdębiał, ale nie wypuścił korzeni. Jowita Miszcz dokonała niemożliwego. Wymyśliła auto na wodę. Nasze, własne, ormiańskie, nie jakaś biała toyota. Zapobiegliwie powiedział po otrząśnięciu się z szoku, żeby nie dolewała wody zamarzniętej i pobiegł do domu konstruować z zamysłem pozyskania na projekt środków z Unii Europejskiej. W domu skonstatował, że Armenia nie należy do Unii Europejskiej, ale przynajmniej próbował. Wsiadł do swojego peugeota koloru ogórkowego i wrócił do Urzędu Miasta Erewań.
Mimo, że Armenia do Unii Europejskiej nie należy ludzie w Erewaniu próbują iść z duchem czasu. Oglądają Telezakupy Mango w telewizji, słuchają Radia Planeta. Tego samego dnia, w którym Pani Jowita Miszcz spóźniła się do pracy zadzwonił telefon. Ale już po jej wyjściu z pracy i nie bratek. Telefon był bezprzewodowy. Przewód urwał się dawno temu, lecz telefon ciągle dzwonił. W urzędzie mówiło się, że to dzięki jonizacji powietrza.

- Michał Jajek, słucham – odebrał jeden z pracowników.
- Heeeeeeeeeelooooooooooooooołłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłł – usłyszał w słuchawce charakterystyczne powitanie polskich użytkowniczek portalu fotka.pl
 A po chwili:
- O, przepraszam! Zygmunt Miszcz, ojciec Jowity, zastałem ją?
- Teeeeeeee, nie dzwoń, już jest po czeciej – dało się słyszeć w tle głos kobiety.
- No tak, już jej nie ma. Wszystkiego dobrego zatem.

Michał Jajek nie był przyzwyczajony do nowego języka niegdysiejszej młodzieży. Poszedł więc zrobić sobie herbatę. Dzień dobiegał końca. Jutro do Referatu Spraw Wszelakich mieli dzwonić dziwni ludzie. Pani Jowita Miszcz przed swoim wyjciem oświadczyła, że dla podniesienia efektywności referatu obowiązującym pytaniem identyfikującym rozmówcę będzie: „Przepraszam, czy jest Pan(i) dziwnym człowiekiem”? …



Na koniec słowo wyjaśnienia (albo dwa). Jeśli myślą państwo, że historia UM Erewań jest opowieścią science fiction, są Państwo w błędzie. Wszystkie przedstawione w niej sytuacje są jak najbardziej autentyczne i wydarzyły się naprawdę w jednym z urzędów miejskich na Śląsku. W momencie opowiadania tych historyjek wszystko wydaje się być śmieszne. Proszę jednak sobie wyobrazić sytuację, w której w tym wszystkim uczestniczycie. W obliczu wszystkich komisji hazardowych nie oczekujcie zbyt wiele od ludzi, kiedy zawitacie do magistratów w waszych miastach, choćby żeby wymienić dowód. Nie ma sensu w tym miejscu wypowiadać się o kondycji państwa. To wszystko jest po prostu smutne, a swoje zdanie na ten temat wyraziłem we wcześniejszych wpisach – artykułach. Chociaż z drugiej strony – może jednak warto się trochę pośmiać. No bo co nam zostało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz